Autorka: Mira Marszałek

W naszej podróży ku Jaźni wiemy już jaką rolę pełni strach – pomaga nam odkryć to co dla nas ważne. Jednak często robiąc to odkrycie nie sięgamy do źródła. Co nam przeszkadza? Jaki kolejny potwór rozsiadł się na naszej skrzyni ze skarbami?

Kiedy pracuję z dziećmi w piaskownicy (taca z piaskiem w moim gabinecie), one często wkładają do niej miniaturę skrzyni (takiej jak z opowieści o skarbach piratów) i poważnym, pełnym grozy głosem informują mnie, że nie można jej teraz otworzyć, gdyż strzeże jej wąż. Jeśli w postrzeganiu dziecka nie pojmuję wystarczająco powagi sytuacji, słyszę: „tu jest wiele węży!!!” Jaki wąż broni nam dostępu do naszej Pełni, do naszej Skrzyni ze skarbem naszego potencjału? Jak go pokonać?

Ktoś może powiedzieć: „Ale jak to! Dopiero była sprawa ze smokiem, jeszcze dobrze nie poświętowaliśmy zwycięstwa a już trzeba rozprawiać się z wężami!!!???” Pojawia się bunt, zniechęcenie do dalszej drogi, szukanie winnego tej sytuacji, teorie spiskowe. W głowie zahuczy: „to wszystko jest bez sensu!”. Ten czas jest bardzo ważny, jednak pozostawanie w nim zbyt długo sprawi, że doświadczymy rozgoryczenia, stagnacji i czegoś w rodzaju „taplania się we własnym błotku”. Jak więc wyjść z tej sytuacji?

Zawsze gdy jest trudno warto sięgnąć do baśni. Tak wiec dziś, TERAZ, zapraszam do baśni „ Żabi król” zapisanej przez Braci Grimm.

(Drogi Rodzicu, jeśli nie znasz tej baśni, zachęcam do przeczytania jej teraz i koniecznie w wersji oryginalnej, by móc podążać za dalszymi treściami artykułu.)

„Wchodzimy” więc w świat tej baśni.

I kogóż my tu mamy: królewnę tak piękną, że „aż słońce dziwuje się jej urodzie”. Siedzi ona na brzegu studni i podrzuca złotą kulę. Przyznacie, że nie jest to zajęcie, które by sięgało szczytów ambicji. Jazda konna, akrobatyka, robotyka, taniec… rozumiem. Ale podrzucanie kuli!!!??? Możemy sobie wyobrazić jak bardzo jest znudzona. Nie musimy też bardzo wysilać naszego intelektu by przewidzieć, że za którymś razem kula wpadnie do tej studni. I stało się! A kula jest złota! Tak więc królewna rozpłakała się rzewnie. Straciła złotą kulę. No tak, możemy powiedzieć, trzeba było nie rzucać! Zawsze mamy w takiej chwili kilka ”złotych” rad w stylu: jak się nudzisz to zajmij się czymś pożytecznym… wymyśl coś i daj światu (ojcu, matce) odpocząć…

Jednak wiemy, że w baśniach nic nie dzieje się przypadkiem, każde wydarzenie ma sens.

Pomyślmy, czy ta baśń nie dzieje się właśnie w naszym życiu? Czy to nie my właśnie straciliśmy naszą złotą kulę? Nasz świat wypełniony konsumpcją, kreowaniem potrzeb i powinności nagle stracił sens. Oczywiście nadal mogę kupić sobie np. kolejną torebkę, kolejną parę butów „przez internet” i przejść się z salonu do przedpokoju… ale… No właśnie: ale… nasz dobrze zorganizowany świat, dający poczucie bezpieczeństwa zbudowane na przekonaniu, że nasza cywilizacja chroni nas przed „ciemnością, ogniem, głodem i wojną” (światła neonów, służby porządkowe, catering, wojsko) właśnie zachwiał się. Czytając i słuchając wiadomości, momentami wydaje się, jakby ten świat ktoś zdmuchnął  jak świeczkę, w zaledwie w kilka tygodni… Złota kula wpadła do studni. STRATA.

I cóż… płaczemy rzewnie z naszą królewną! Czy to nie cudowne, że nie jesteśmy sami w tym płaczu!? Czy to nie cudowne, że poprzez baśń jesteśmy połączeni z pokoleniami naszych przodków i RAZEM płaczemy?

Jednak królewna nie płacze zbyt długo, gdyż na ratunek spieszy „błotochłap”. Żaba nurkuje w studni i wyciąga złotą kulę dla królewny.

Rozejrzyjmy się dookoła i nastawmy uszu, czy nie słychać już jakiegoś człapania, kumkania, rechotania. Żałujemy świata, który runął, w którym dobrze poruszaliśmy się, który dawał nam poczucie bezpieczeństwa poprzez rutynę. Jednak zastanówmy się, czy nie odczuwaliśmy pewnej nudy… niedosytu… zawodu…? Czy nie wypełniliśmy tego miejsca ciągłym oczekiwaniem: jak dziecko zacznie samo chodzić to… jak dziecko pójdzie do przedszkola to… jak pójdzie do szkoły to… jak pójdzie na swoje… jak pójdę na emeryturę…

A czas mija i złota kula moczy się w studni.

Więc może warto, razem z królewną, przyjąć warunki podyktowane przez „błotochłapa” a on zwróci nam złotą kulę. By tak się stało musimy go wpuścić do swojego życia.

Kiedy siedzimy w izolacji, zamknięci na małej przestrzeni, pozbawieni wypełniaczy z zewnątrz, głośno dochodzą do głosu nasze uczucia. Najgłośniej te, których nie za bardzo lubimy. Wówczas obdarzamy nimi innych: tak mnie straszysz… tak mnie irytujesz… tak mnie drażnisz…Wokół nas zaczyna się pojawiać wiele żab, które chlapią, kumkają, rechoczą. Spróbujmy ich nie oddelegować do naszych domowników. Spróbujmy je przyjąć do naszego pokoju, miejsca przy stole, pozwólmy im jadać z naszego talerza… –  tak jak zrobiła to królewna. Choć, jak wiemy, nie była z tego zadowolona. Przyglądajmy się tym naszym nielubianym uczuciom.

Co mnie drażni ? Co mnie irytuje? Co mnie nudzi? Czego mi brakuje a czego mam za dużo? Co mam nie tak, jak chcę mieć? Na co godzę się, a wcale mi to nie pasuje, nie czyni mnie szczęśliwym /szczęśliwą, bo jest zbytnim dostosowaniem do oczekiwań społecznych. Co sprawia, że jestem tak „piękną królewną, że nawet słońce się dziwuje”, ale moja energia życiowa się zagubiła, zatraciła, wpadła do studni, więc nie mogę realizować swoich pragnień i pasji?

Co robi królewna w takim momencie? Pozwala sobie na złość. Pozwala sobie na niezgodę na tak niewygodną sytuację. Baśń zapisuje to w obrazie rzucenia żabą o ścianę. I co się dzieje gdy otwiera oczy? Nie ma żaby rozmazanej na ścianie – przed nią stoi piękny królewicz!

A piękny królewicz (Jung zapewne nazwałby go Animusem/Animą) bierze nas za rękę i prowadzi w refleksje i poszukiwania: co chcesz zmienić w swoim życiu? Do czego nie chcesz powracać? Jakie skostniałe przekonania o sobie, o świecie, o życiu chcesz rzucić o ścianę? Co ten czas zatrzymania wnosi w Twoje obecne życie? Może już odkrywasz jakąś nową jakość, na którą nie pozwalałaś/ pozwalałeś sobie do tej pory. Może jakiś królewicz, wcześniej zaklęty w żabę, właśnie odczarowuje się w Tobie i objawia jako nowa jakość. Pozwólmy sobie na ten czas refleksji, wglądania w swoje wnętrze i poszukiwania sensu swoich emocji, nawet tych najbardziej nielubianych.

Gdy przejdziemy tę drogę, wówczas odzyskamy nasza złotą kulę – Jung nazwałby ją Pełnią. Pełnią naszego Ja, naszej osobowości. Odzyskamy także złotą kulę swojego rodzicielstwa.

Po przejściu tej drogi we własnym wnętrzu, będziemy już wiedzieć, jak wspierać swoje dziecko. Jak wspierać dziecko, które krzyczy ”bez sensu”, obraża się o „byle co”, zachowuje się nie racjonalnie, jest chimeryczne, nie wie czego chce, krzyczy, tupie, może nawet pluje i macha energicznie rączką jak maczugą.

Teraz już będziemy wiedzieć, że nasze dziecko właśnie doświadcza zagubienia siebie w gąszczu naszych dorosłych pomysłów. Naszych pomysłów na fajny dzień, na fajną zabawę, na to co i jak się powinno, by być grzecznym. Bardzo dobrych, bardzo ciekawych pomysłów…jednak Naszych! Teraz będziemy już wiedzieć, że świat zewnętrzny osacza nasze dziecko i ono zagubiło swoją złotą kulę. Teraz będziemy mogli je naprawdę rozumieć. A wówczas poczujemy silnie, że to co mamy do zrobienia nie leży w słowach, tylko właśnie w tym autentycznym rozumieniu jego wewnętrznego świata. I z tego rozumienia możemy pomóc mu ten świat  eksplorować i razem z nim poszukiwać, po co tak krzyczy, po co tak tupie i co chce przepędzić pluciem, machaniem rączkami jak kijkami samobijkami.

Kiedy prowadziłam grupę 2 latków przygotowujących się do przedszkola, pewnego dnia dwoje dzieci, które używały jeszcze swoistej mowy, zaczęło głośną kłótnię. Po chwili wsłuchania się w nią, zarówno ja jak i obecni na sali rodzice, zorientowaliśmy się że dzieci kłócą się o to, co to znaczy być w sali i poza salą. Dyskusja rozgorzała po wprowadzeniu przeze mnie zasady, że w sali wolno krzyczeć a poza salą już nie, gdyż to przeszkadza innym użytkownikom budynku. Dyskusja dotyczyła tego, czy bycie za progiem sali już oznacza bycie „poza salą”. Czyli: gdzie jest granica sali. Dzieci same doszły do ustalenia. To co pozostało nam, dorosłym, to towarzyszyć im w tym odkrywaniu i ustalaniu, gdzie jest granica sali.  Myślę, że taka właśnie jest droga, nas dorosłych, w radzeniu sobie z dzieckiem w sprawie buntu, złości, znudzenia: pomagać ciągle na nowo odkrywać i ustalać jego wewnętrzne granice. Bo w tych granicach mieszkają jego pragnienia, marzenia, jego potencjał – jego złota kula. A złość mówi, że granice te zostały przekroczone, pogwałcone, opuszczone – czyli sytuacja jest nie rozwojowa – złota kula wpadła do studni i trzeba ją wydobyć.